Jak zwiększyć swoje bezpieczeństwo na rowerze?

Rutyna prowadzi do znużenia, a znużenie do błędów. Dlatego każdej wiosny przed tą chwilą, kiedy wyjedziemy rowerem na drogi, powinniśmy dla czystego sumienia przypominać sobie że jesteśmy niechronionym uczestnikiem ruchu. Nie wymyślono jeszcze kokonów dla rowerzysty, które będą otwierać się w milisekundę i chronić nas od skutków niespodziewanych zdarzeń. To daleka przyszłość. Nam zostaje kask na głowie, okulary, często refleks i umiejętność przewidywania, że na drodze nie wszystko zależy od nas i nie każdemu – a w zasadzie nikomu – nie możemy ufać.

Drogi, w szczególności polskie drogi są niezwykle nieprzewidywalne i trzeba mieć do ich użytkowników zapas cierpliwości. My ze swojej strony musimy zadbać, by było nas widać – to po pierwsze, po drugie – poruszać się po drodze tak, by kierowca za nami miał choćby ograniczoną pewność co do naszych ruchów. Nic więc dziwnego, że rowerzystów najbardziej szanują ci kierowcy, którzy sami jeżdżą na rowerze. Łatwo ich poznać – to Ci, którzy mijają nas na długość co najmniej połowy własnego samochodu i nie trąbią, kiedy muszą się za nami wlec.

Sytuacja w tej materii się poprawia – niemniej musimy dbać o bezpieczeństwo na rowerze, nie tylko dla siebie, ale także dla innych uczestników ruchu oraz młodszych, którzy będą naśladować nasze zachowanie i nawyki. Dobre wzory mogą im kiedyś uratować życie – pamiętajmy o tym.

Jazda (z) głową – czyli bezpieczeństwo na rowerze to my

Zanim ruszymy na pierwszą przejażdżkę, rower musi być sprawdzony. Oczywiste do sprawdzenia elementy to hamulce, ciśnienie w oponach (podane zawsze na bokach opon), korygowanie ewentualnych luzów na kołach i sterach kierownicy. Nawet jeśli nasz jednoślad jest świeżo po remoncie – strzeżonego pan Bóg strzeże, a na pewno wysyła jakiegoś anioła który też na rowerze jeździ. Niech ma mniej pracy. Stan techniczny naszego roweru to absolutna podstawa, rzecz fundamentalna o której nikogo nie trzeba chyba przekonywać.

Rowerzysta ubrany w kask rowerowy na tle placu w mieście

Drugie z najważniejszych rowerowych przykazań bezpieczeństwa – jestem widoczny. Koniec kropka – nie ma tu żadnej taryfy ulgowej, pory dnia, roku, wygody, nie. Mamy być widoczni i to jest kwestia kluczowa naszego bezpieczeństwa, życia i zaufania. Po pierwsze, odpada kontrargument, że elementy odblaskowe są niewygodne – producenci spełniają rygorystyczne normy, które wręcz naciskają na to, aby element zwiększający widoczność był jak najmniej krępujący. Im mniej nas uwiera tym lepiej spełnia swoją rolę. Poza tym współczesna odzież to poligon doświadczeń, który owocuje świetną, szeroką feerią możliwości – elementy odblaskowe wszywa się w kurtki, bluzy, skarpetki, buty, rękawki i kamizelki. Jeśli myślimy, że nic nam nie dają, mylimy się, a z błędu może wyprowadzić nas ktoś bez odblasków snujący się wieczorem po drodze przed naszym autem.

Różnica jest diametralna, by nie powiedzieć – drastyczna. Ważnym zakupem, a naprawdę niedużym jest kamizelka rowerowa. Nie krępuje ruchów, możemy ją wrzucić na typowy strój rowerowy, a po zmierzchu zamieni nas niemal w świecący neon, który kierowcy zobaczą z daleka. Ciekawsze modele to:

  • Rogelli Manhattan, 35zł
  • Wowow Roadie, 35zł
  • Wowow Nutty, dziecięca, 56zł
  • Wowow Mont Ventoux, wiatroszczelna, 150zł
  • Shimano Compact Wind Vest, 215zł

Kamizelka nakładana na ubranie oraz wszystkie elementy odblaskowe, fluoroescencyjne, odbijające światło są naszymi elementami bezpieczeństwa biernego, jak kaski, zbroje i rękawiczki. Oprócz tego oczywiste jest wyposażenie roweru w światła. Niektóre jednoślady, jak te np. te do downhillu czy szosowe z racji konstrukcji mają trochę utrudnione zadanie, ale pamiętajmy że światła na rowerze po zmroku są elementem obowiązkowym i jeśli trafimy na jakiegoś policjanta, który się uprze – zapłacimy mandat. W dzień nas to nie czeka, ale posiadać nie zaszkodzi. Oto kilka ciekawych modeli oświetlenia rowerowego:

  • Prox Alcor, niecałe 20zł; mocne i malutkie światła przypominające raczej gumowe opaski, świetne bo lekkie i naprawdę niewielkie, a dają wystarczająco dużo mocy, by oświetlić drogę przed nami i sygnalizować naszą obecność innym; dzięki konstrukcji „utopionej” w silikonowej opasce są dziecinnie proste w montażu i pasują do każdego roweru;
  • Sigma Micro, 30zł; montowana na rzepy i trzymająca się każdej powierzchni dzięki gumowanej podstawie; bardzo mocna i lekka, dająca doskonały strumień światła o dużej szerokości;
  • Cateye TL LD135 F Omni 3, 45zł; potężna i niewielka lampka rowerowa; dzięki odpowiedniej technologii i ukształtowaniu odbuśnika oświetla nie tylko długi pas przed rowerem, ale także powierzchnie znajdujące się po jego bokach;
  • ProX Aero PLUS SET, 60zł; zestaw idealny – zawiera mocną, 400-lumenową lampkę na przód i słabszą tylną; oba źródła światła ładujemy za pomocą kabla USB – mają stałe wbudowane źrodła zasilania;
  • ProX Crater, 110zł; w zasadzie prawie miotacz plazmy, a nie lampka rowerowa; ma moc 880 lumenów w snopie światła a wbudowany akumulator pojemność aż 2600 mAh; ładowanie odbywa się przez port USB, a lampka ma jakość wodoszczelności IPX6;

Do kompletu potrzebujemy jeszcze dzwonka – zwłaszcza w rowerach miejskich. Tu wybór jest ogromny i możemy znaleźć urządzenie o pasujących nam wymiarach i kolorystyce w zasadzie w każdej grupie cenowej, od 30 do 150 zł. Sugerujemy wybór renomowanych producentów – XLC, Lezyne, Accent czy Basil mają w ofercie naprawdę szeroki wachlarz takich urządzeń: XLC nawet specjalną linię dla dzieci z wymyślnymi kształtami kloszy.

Zapięte zabezpieczenie rowerowe przez koło oraz ramę roweru

Na głowę oczywiście kask. Tu wybór jest przeogromny i pamiętajmy – nawet najtańszy kask jest lepszy niż jego brak. Zawsze. Głowa musi być chroniona, czy jesteśmy poza drogami utwardzonymi w lesie, czy na szybkim treningu na szosie. Najdroższe kaski to te naprawdę zaawansowane – do jazdy szosowej, aerodynamiczne z pełną osłoną twarzy (Rudy Project, 2200zł), czy te z ochroną żuchwy do jazdy typu downhill czy XC, gdzie poza głową trzeba uważać także na szczękę – tu ceny karbonowych modeli również potrafią sięgnąć 1900zł – przykładem choćby Fox Rampage Pro Carbon (1700zł) czy Bluegrass Legit Carbon MIPS za 1840zł.

Dobry wybór to tańsze Abus Game Changer i Uvex Race 9, oba przeznaczone do dość uniwersalnych zastosowań – w cenie około 700zł. Tańsze modele Abusa – MountZ i Young dostaniemy już w okolicach 200zł, a adresatami będą nasze pociechy, więc – nie ma tu żadnych kompromisów. Za 210 zł możemy kupić też całkiem przyzwoite kaski Meridy na szosę – modele Beetle. Zresztą, cała świetna seria Mini od Meridy dla dzieci to niewielka cena (50-60zł) i kapitalna kolorystyka. Dobre są również niedrogie kaski Rogelli Ferox – z przeznaczeniem MTB – za około 110zł, czy w podobnej cenie XLC BH C20. Wybór jest naprawdę duży i możemy kierować się róznymi kryteriami, przede wszystkim – każdy z kasków pozwoli chronić naszą głowę. Poza kaskami możemy oczywiście dobrać ochraniacze na kolana i łokcie, gogle oraz zbroje. Wszystko zależy od naszych osobistych preferencji.

Bezpieczeństwo na rowerze – podsumowujemy, przypominamy

Ludzie zaznajomieni ze specyfiką wycieczek górskich twierdzą że po górach chodzi się głową, nie nogami. To głowa decyduje o tym, czy dobrze i mądrze ocenimy potencjalne niebezpieczeństwo i prawdopodobieństwo jego wystąpienia. I pomimo iż rower porusza się w środowisku o wiele bardziej dynamicznym, nic nie zastąpi rozsądku i dobrej oceny w kryzysowej sytuacji na drodze. Rzecz w tym, że przez wspomnianą dynamikę często brakuje nam czasu na rozważne i spokojne analizowanie – trzeba działać, decydują odruchy i czasami sekundy.

Dlatego odpowiedni strój, kask, oświetlenie i sprawny rower mogą nam, mówiąc oględnie, „kupić” ten minimalny zapas czasu konieczny do podjęcia właściwej decyzji – często może być tak, że ratuje nam ona zdrowie lub nawet życie. Pamiętajmy – wypadki się zdarzają, zawsze, wszędzie i w najmniej spodziewanym momencie. Możemy minimalizować ryzyko ich wystąpienia ale nie potrafimy zatrzymać ich całkowicie. Róbmy więc ze swojej strony wszystko, by bezpieczeństwo na rowerze było u nas na najwyższym poziomie – wtedy, nawet jeśli coś stanie się nie z naszej winy, mamy o wiele większe szanse na wyjście z sytuacji podbramkowej w całości i bez uszczerbku na zdrowiu.

Na koniec warto przypomnieć jedną ze złotych zasad bodyguardów – jeśli coś może się zepsuć, na pewno się zepsuje. Dbajmy o to, by nie dotyczyło to nas, właśnie poprzez szeroko i mądrze rozumiane bezpieczeństwo na rowerze.